Gdy tylko na jednej stronie ze starociami zobaczyłam stary wiklinowy kosz na kółkach od razu pomyślałam "on musi być mój". Zapytałam czy jest jeszcze dostępny, ile kosztuje i od razu się zdecydowałam na kupno. Wydawała mi się to rewelacyjna oferta, zapytałam nawet męża czy też tak myśli, czy możemy sobie pozwolić na nieplanowany wydatek i to w dodatku na gadżet, którego będziemy używac tylko jakieś 3 miesiące, ale mąż podzielił mój entuzjazm i zgodził się na zakup. Po 3 dniach kosz był już u nas w domu. Stwierdziłam, że bardziej będzie mi się podobał pomalowany. Kupiłam matową farbę i pomalowałam pierwszą warstwę. Myślałam o drugiej, ale efekt po pierwszej uznałam za zadawalający i tak zostało. Od lokalnego tapicera kupiłam kawałek gąbki, żeby zrobić materacyk, uszyłam na niego pokrowiec i oto jest. Już nie mogę się doczekać, kiedy po porodzie wrócę z naszym drugim dzieckiem do domu i będę mogła je w nim położyć i ululać :) Mam nadzieję, że się sprawdzi :)
PRZED
PO
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz