sobota, 31 października 2015

Torebka "sowa" szydełkowa

Dla pewnej młodej damy powstała na szydełku taka oto torebka sowa :) sama uwielbiam sówki wszędzie i w każdej postaci, mam nadzieję, że właścicielce również przypadła do gustu :)




wtorek, 27 października 2015

Marynarskie klimaty

Pamiętacie etui na pieluszki i podpowiedź jak je uszyć?? To dziś tak na szybko pokażę wam dwa takie etui, które uszyłam jeszcze wcześniej dla małego Adasia i małego Kornela, ale gdzieś zapodziały mi się zdjęcia i dopiero je odszukałam. Oba w moim ulubionym marynarskim stylu.
Gdybyście zdecydowali się na szycie takiego etui, to instrukcję znajdziecie tutaj.




piątek, 23 października 2015

Drugie życie starej lampy dzięki Annie Sloan Chalk Paint

Dziś przedstawię wam efekt mojego pierwszego eksperymentu z Annie Sloan Chalk Paint czyli z farbami, o których pisałam dla was ostatnio. Znalazłam u rodziców w piwnicy starą lampę, którą postanowiłam przerobić na własny styl. Lampa była w ciemnym kolorze, a ja zdecydowałam się na biały z efektem postarzania. Zgodnie z ideą farb nie przygotowywałam specjalnie powierzchni przed malowaniem. Oczyściłam tylko trzon, który chciałam malować z kurzu i wytarłam wodą z płynem. Najpierw pomalowałam 2 warstwami farby w kolorze Old White, aby uzyskać zupełne krycie, a następnie utrwaliłam powierzchnię jasnym woskiem. Kolejnym etapem było przeszlifowanie drobnym papierem ściernym w kilkunastu miejsca w celu uzyskania przetarć i na końcu te miejsca jeszcze raz utrwaliłam woskiem. Na malowanie poświęciłam po godzince przez 3 wieczory, a więc naprawdę niewiele. Uzyskany efekt w pełni mnie zadawala, a myśl, że dokonałam tej zmiany zupełnie sama sprawia, że jeszcze bardziej pękam z dumy. Stary abażur mi się nie podobał dlatego zdecydowałam się na nowy, jeden z najtańszych modeli z Ikei, pofarbowałam go i tak stara lampa dostała zupełnie nowe życie. Mam nadzieję, że posłuży nam jeszcze przez wiele, wiele lat.


Lampa przed malowaniem





Malowanie pierwszej warstwy




Efekt końcowy









A tak prezentuje się lampa na chwilę obecną w naszej sypialni











niedziela, 18 października 2015

Moja prywatna studniówka

Dziś post bardzo osobisty, prywatny, bez zdjęć, nie związany bezpośrednio z rękodziełem, ale i takie czasem się tu pojawią. W tym tygodniu minęła moja studniówka - zostało mi 100 dni do porodu!! Jak ten czas szybko leci, dopiero co zobaczyłam dwie kreseczki na teście, a pewnie ani się obejrzę a nasza druga kruszynka będzie już z nami. Co planuję z tej okazji i co zamierzam przez te 100 dni??
Myślę, że studniówka to idealny moment aby umówić się z kosmetyczką na serię zabiegów tylko dla mnie, potem przecież nie będzie czasu na takie przyjemności choć i teraz nie ma go wiele. Miejmy zatem nadzieję, że moja Alicja uwzględni moje małe święto i wciśnie mnie w kalendarz w najbliższym czasie. Jeśli się to uda, to z pewnością odprężę się i zrelaksuję tak, jak już dawno tego nie robiłam.
Poza tym czas przygotować łóżeczko dla maluszka, dlatego zaopatrzyłam się w farby i lada dzień mam zamiar pomalować to, które znaleźliśmy na strychu gdy się przeprowadziliśmy. Wystarczy pomalować, dokupić materacyk i będzie piękne :)
W tym tygodniu zaczęłam też wyszywać obrazek krzyżykowo licząc,  że w te sto dni się uwinę :) wyszywam takie buciki jakie wyszywałam dla Zosi link tutaj ale w innym kolorze, żeby nie miały identycznych.
Z okazji swojej studniówki zamierzam też wyjść gdzieś z mężem i Zosią, choćby tylko na kawę do ulubionej kawiarni, tak randka, ale we troje :) byle tylko wyjść gdzieś, szykować się, ładnie wyglądać (jak na studniówkę przystało :) )

A teraz o tym co przez te 100 dni. Z pewnością będzie to czas zapobiegania rozstępom i zgadze :/ pewnie to znacie. Jedyne minusy tego pięknego czasu w ciąży.
Poza tym najwyższa pora przygotować wyprawkę, zrobić listę rzeczy, które mam po Zosi i mogę wykorzystać do kolejnej maludy jak i spisać listę tego, co jednak musi być nowe i zatroszczyć się o to.
Jest też lista rzeczy, które chcę uszyć w tym czasie, a na jej szczycie rożek dla naszej drugiej perełki :)
Ach jakie to oczekiwanie jest cudowne. Człowiek czeka zniecierpliwiony na dzień, kiedy w końcu pozna tego małego człowieczka, którego już kocha nad życie, jest ciekawy jaki będzie. To będzie piękne 100 dni... W międzyczasie będą przecież jeszcze Święta Bożego Narodzenia, a więc równie magiczny czas i wiele prac z tymi świętami związanych. Wam - jeśli również oczekujecie małego ktosia, życzę spokoju i wielkiej przyjemności w tym magicznym czasie. 

czwartek, 15 października 2015

Zazdroski do kuchni

Po prawie roku od przeprowadzki na swoje pomyślałam w końcu o firankach do kuchni, ponieważ to okno wydawało mi się jakieś takie "łyse". Nie ma tam karnisza i nie chciałam tego zmieniać, dlatego zdecydowałam się na zazdroski, ale dość nietypowe, ponieważ zawieszone od góry a nie od połowy. A to z kolei dlatego, że nie chciałam zasłaniać nam pięknego widoku ogrodu za oknem. Nie obyło się jednak bez kombinowania. Firanka, która mi się spodobała była za szeroka jak na moje okna. ale znacie mój upór - jak już mi się coś spodoba, jak już sobie coś wymyślę to muszę to mieć (choć wcale nie za wszelką cenę). Oceniając swoje umiejętności krawieckie jako wystarczające do tego, żeby podzielić jedną na dwie, zdecydowałam się kupić tą która mi się najbardziej podobała, choć wymiarowo nie pasowało na moje okno. Zaraz po przyjeździe do domu odpaliłam maszynę i w ten oto sposób powstały zazdroski do naszej kuchni. Powiem wam, że od razu zrobiło się inaczej, tak cieplej, przytulniej. Mam nadzieję, że wam również się spodobają :)
pozdrawiam was ciepło w ten pochmurny i deszczowy dzień.









niedziela, 11 października 2015

Odkrycie roku 2014 - farby kredowe Annie Sloan Chalk Paint

 Już kiedyś opublikowałam ten post, ale z niewiadomych mi przyczyn zniknął z mojego bloga, a że uważam go za dość istotnego opublikuję go jeszcze raz nieco zmodyfikowanego, ponieważ nie pamiętam dokładnie jak prezentował się wcześniej. Dotyczy farb kredowych Annie Sloan Chalk Paint, które są moim odkryciem 2014 roku pod kątem tego bloga i różnych prac ręcznie robionych w naszym domu. Otóż pod koniec zeszłego roku natrafiłam w jakimś artykule na wzmiankę o farbach kredowych Annie Sloan. Wzmianka była na tyle ciekawa, że zaczęłam szukać więcej informacji. I tak się zaczęło... a jak już trafiłam na filmiki z udziałem tych cudownych farb to przepadłam do reszty. Jakie ludzie robią z ich pomocą cuda to się w głowie nie mieści.
Ale wróćmy do samych farb. Annie Sloan Chalk Paint to farby kredowe do mebli i wnętrz,  a największą ich zaletą jest to, że nie trzeba wcześniej specjalnie przygotowywać malowanej powierzchni,  czyli szlifować czy gruntować mebla, wystarczy ją jedynie odtłuścić np wodą z płynem do mycia naczyń. Uważam to za największy plus,  ponieważ skraca pracę nad meblem do minimum, a przez to eksperymentować z tymi farbami może dosłownie każdy. Nie trzeba bowiem posiadać zakładu stolarskiego i całej masy sprzętu i narzędzi, żeby właśnie przygotować mebel do renowacji. Annie Sloan Chalk Paint idealnie przywiera do surowego mebla, a także tego już pomalowanego inną farbą czy lakierem.Wystarczą farby, pędzel, przedmiot, któremu chcemy nadać nowy charakter oraz wyobraźnia.
I tutaj kolejna wielka zaleta farb czyli piękna gama kolorów, która daje nieograniczone możliwości tworzenia. Podstawowa paleta liczy 33 kolory, które można dowolnie ze sobą łączyć i mieszać co daje nieograniczone możliwości kolorystyczne. Farby można rozcieńczać, mieszać, rozjaśniać lub przyciemniać a nawet nadać efekt pobrudzenia za pomocą ciemnego wosku.
Kolejna mocna strona to możliwość zastosowania farb na różnych powierzchniach od drewna i plastyku przez ścianę, szkło i metal a na podłodze i tapicerce skończywszy. Można nimi nawet farbować tkaniny - no mówię wam istny kosmos ;) ale to wciąż nie wszystko. Chalk Painty od Annie Sloan nadają się do użycia ich w ogrodzie na ścianach zewnętrznych, meblach ogrodowych, metalu czy betonie. Wystarczy wtedy pozostawić taką powierzchnię na noc w celu utwardzenia się farby, przetrzeć następnego dnia wilgotną szmatką i gotowe. Działanie promieni słonecznych sprawi, że farby się utrwalą dzięki czemu nie trzeba stosować nawet wosku. Wiele osób używa tych farb do malowania szafek kuchennych odmieniając w ten sposób zupełnie wygląd kuchni. Nakłada się wtedy 2 warstwy farby i wykańcza dwoma lub trzema warstwami wosku. Kinkiety czy lampy to również fajny materiał do malowania farbami Annie Sloan, sama się przymierzam do pomalowania metalowych kinkietów. Jest jeszcze coś o czym wspomniałam. Podłogi. Te wspaniałe farby mogą przemienić także drewniane lub betonowe podłogi. Należy pomalować je dwoma warstwami Chalk Paint i wykończyć jedną warstwą lakieru naniesioną za pomocą wałka gąbkowego. To chyba tyle. Choć jeśli coś pominęłam to wybaczcie, ponieważ wachlarz zastosowań tych farb jest tak szeroki, że sztuką jest wymienić je wszystkie. Bardzo gorąco zachęcam was do zapoznania się z tymi farbami i własnych eksperymentów. Ach... zapomniałabym dodać coś bardzo istotnego. Farby Annie Sloan świetnie sprawdzają się do malowania mebelków i zabawek dziecięcych ponieważ nie śmierdzą i są zgodne z wszelkimi normami oraz posiadają atesty.
Myślę, że dłużej nie muszę was namawiać :) Ja zaczęłam od farb tej akurat marki ponieważ była to pierwsza firma farb kredowych, o których usłyszałam, ale na rynku jest wiele innych marek, rozbieżność cenowa jest ogromna i z góry zapowiadam, że te z dolnej półki na pewno też będę sprawdzać z czystej ciekawości. Was nie namawiam na konkretną firmą, ale gorąco zachęcam do kreatywnej zabawy farbami kredowymi. Czasem uważamy, że jakiś mebel nam się znudził, że już nam nie pasuje, a z pomocą tych farb można odmienić wiele rzeczy nie do poznania i sprawić, że dostaną drugie życie a nawet będą perełkami w naszych domach :)
Życzę wam samych udanych przemian i czekam na wasze realizacje :)







piątek, 9 października 2015

Filcowe literki

Zdążyliście zauważyć, że uwielbiam rękodzieło, większość rzeczy sama robię lub próbuję zrobić, ale uwielbiam również dostawać prezenty, które są wykonane ręcznie. Wcale nie muszę być we wszystkim najlepsza, jeśli wiem, że ktoś robi coś lepiej niż ja chętnie to kupuję i bardzo się cieszę, gdy takie coś dostaję w prezencie. Nie raz planowałam uszyć literki "ZOSIA" , żeby powiesić u niej w pokoju, ale zanim się za to zabrałam ktoś wyczytał mi w myślach i ofiarował Zosi te literki w prezencie. Przyznam szczerze, że sama bym tego lepiej nie zrobiła. Myślałam o uszyciu ich z materiału, bo wydawały mi się najłatwiejsze do zrobienia. Zosia dostała takie zrobione z filcu i są śliczne.


Solidne wykonanie, dobre materiały, piękne kolory, rewelacyjny pomysł (nawiązanie do malunków we wcześniejszym jej pokoju) to tylko najważniejsze cechy tych literek.
To może jeszcze kilka słów o dziewczynie, która je zrobiła. To również matka, która zaczęła tworzyć najpierw dla swoich dzieci, a że szło jej świetnie, zrobione przez nią rzeczy i ozdoby podobały się innym dzieciom i ich mamom, szybko znaleźli się kupcy, a hobby przerodziło się w sposób na zarobienie dodatkowych pieniędzy. Bardzo takie pomysły pochwalam i gorąco kibicuję wszystkim mamom, kobietom, które próbują przekształcić swoje hobby w dochodowy biznes, bo wiem, że to mozolny proces. Chyba nawet pomyślę o serii postów właśnie o takich kobietach, koleżankach, które sama znam, które miałam okazję spotkać. Jeśli coś jest warte polecenia to chętnie o tym napiszę.
W tym miejscu chcę podziękować Alicji, która wpadła na tak genialny pomysł na prezent (z resztą nie pierwszy i nie ostatni raz :) ) i Dagmarze, która ten prezent zrobiła.
A wracając do literek, to w nowym pokoju Zosi prezentują się równie pięknie. Myślę, że wam również się spodobają.







 i dla przypomnienia wrzucę jeszcze zdjęcie malunków, do których miały pasować literki. Prawda, że pasują idealnie?? Fantastiko bombastiko ;)


Gdybyście też chcieli zaopatrzyć swoje albo i nie swoje dzieciątko w takie literki to odsyłam was na profil Dagmary na facebooku, tam możecie zobaczyć więcej jej prac i się z nią skontaktować.
https://www.facebook.com/profile.php?id=100009206016698&fref=ts

niedziela, 4 października 2015

Prezent urodzinowy dla siostry

Dziś również cofnę się w czasie, ponieważ oprócz bieżących projektów chcę wam pokazać te, które powstały "kiedyś tam" i dziś padło właśnie na ten prezent urodzinowy dla mojej siostry. Nie jest idealny, ale i tak napawa dumą, że wykonałam go w całości samodzielnie i to na początku swojej przygody z szydełkiem.



sobota, 3 października 2015

Słoiki, nakrętki, zaprawy...

Przyszła jesień, ostatnie zaprawy zrobione, więc czas podsumować sezon przygotowywania zapasów słoikowych na zimę. Dla niektórych z was to, co ja zrobiłam to pewnie pikuś, ale ja uważam, że całkiem dobrze mi poszło jak na pierwszy rok "zaprawiania" :)Na początku ustalmy, po co w ogóle to robię. Dla oszczędności na pewno nie, bo to się raczej nie opłaca - powiedzmy to sobie szczerze. Niektóre owoce i warzywa trzeba kupić, cukier, cukier żelujący do dżemów również, często jeszcze słoiki i zakrętki z czego potrafi się zrobić niezła sumka. Do tego dochodzi gotowanie dżemów i słoików z reguły na gazie no i czas na to wszystko = no nie opłaca się i tyle.
Ja to robię bo:
  • po pierwsze to lubię-sprawia mi to niesamowitą frajdę, ta cała krzątanina i zabawa w gospochę ;) i ta licytacja z najlepszą przyjaciółką: a ty ile zrobiłaś słoików ogórków kiszonych?? a ja przerobiłam 15 kg śliwek, z jakiego przepisu robisz sałatkę z ogórków?? a buraczki robisz z papryką czy bez?? z wiśni robisz dżem czy konfiturę?? ...
  •  po drugie lubię mi to smakuje i mojej rodzince również. Mąż za każdym razem mówił "po co to robisz", "usiądź i się nie przemęczaj" a w ostateczności pierwszy leci do spiżarki po słoiki. A to soczku by się napił, a to ogóreczki wziął do pracy, a to dżemik do niedzielnego śniadanka, a najlepiej 3 różne smaki ;) Zosia też uwielbia budyń z malinkami albo jagodami przesypanymi cukrem i mamine soczki czy kompoty. I jak tu nie robić??
  • po trzecie i chyba najważniejsze, to że wiem, co to jest, wiem co jem. Większość owoców i  warzyw była z naszego ogródka, nie pryskane, bez chemii. A jeśli zdarzyło mi się coś kupić np. truskawki, morele czy pomidory to tylko z małych wiejskich gospodarstw, które znajdują się z dala od dróg i  zgiełku miast. Przetwory te nie zawierają konserwantów, barwników i całego tego syfu. 
No więc narobiłam sporo i jestem z tych pełnych słoików dumna jak paw :) aż chce się je przytulić hihi ;) co wchodzę do spiżarki to sama do siebie się uśmiecham-a co :) to właśnie moja praca - praca pani domu.
To może teraz pochwalę się co zrobiłam:
- truskawek przerobiłam 10 kg, z 3 porcji (każda 1 kg) zrobiłam dżemy (2 porcje normalne i jadna z wanilią) - razem 18 słoiczków. Z reszty zrobiłam kompot - 15 słoików
-  jagody przesypałam cukrem - 9 słoiczków, a od mamy dostałam 4 słoiczki dżemu.
- dżemu malinowego zrobiłam 4 porcje czyli 4 kg - 24 słoiczki (to nasz ulubiony)
- 4 słoiczki malin przesypanych cukrem
- dżem wiśniowy czyli ze zmiksowanych wiśni - jedna porcja - 6 słoiczków
- konfitura wiśniowa z wiśni w całości- 2 porcje - 12 słoiczków
- dżem morelowy - 2 porcje - 12 słoiczków
- dżem jeżynowy - 2 porcje - 12 słoiczków
- śliwki 15 kg - z 10 kg konfitura z cynamonem do herbaty, 18 słoików, - z 5 kg powidła - 8 słoików
- gruszki w occie idealne do mięs, pieczeni i pasztetów - 10 słoików
- ogórki kiszone 5kg - 15 słoików
- łagodna sałatka z ogórków do obiadku 2 razy po 2 kg - razem 13 słoików
- łagodne buraczki, które można jeść na zimno i na ciepło 2 razy po 2 kg - 15 słoików
- sok porzeczkowy - 13 słoików
- sok z winogrona - 10 słoików
- kompot z czereśni - 4 słoiki
- przecier pomidorowy z 10 kg pomidorów - 23 słoiczki

Dostałam jeszcze od mamy kilka słoików marchewki i pomidorków w galarecie, a od cioci suszone pomidory w oleju i syrop z mniszka lekarskiego. Moja przyjaciółka dał mi na spróbę ogórki carry- mmm masakra jakie dobre!! Za rok wezmę przepis i też zrobię.
Jak sami widzicie to jeszcze nie wszystko, jeszcze tyle można by zrobić... ehhh może za 2 lata, bo w przyszłym roku z dwójką dzieci może być ciężko. Ale nie, nie, wcale nie narzekam - jestem z siebie dumna. I trochę bezczelnie pokażę wam kilka zdjęć :D wcale nie chcę wam narobić smaka, wcale ;)
Tak więc z pełnym spokojem czekam na zimę ;)

Ogórki kiszone

Łagodna sałatka z ogórków i ogórki kiszone

Gruszki w occie

Dżem morelowy

Łagodne buraczki

Suszone pomidory

Konfitura śliwkowa z cynamonem

Dżem malinowy